Jumbo Jet lyrics

by

Quebonafide


[Verse 1: Rose]
Nagrywając tą płytę, jakoś po sześciu kawałkach
Zjarałem tyle palców, że nie policzysz na palcach
Jestem fanem, ale po co to komu? oddajcie dla mnie lepiej
Fajnie klepie, dla mnie to całkiem w deche
A jak poszły matury, to jeszcze w kwestii uczenia
Wydaje mi się że zdałem tylko przez niezły temat
Pale lole jak edas, myślę co jest jak nie ma
A gnoje chcą sprzedać jakieś gówno, to nie nasz zielak
No a to co mnie jara naprawdę - dym ogromny
Miałem styczność z większą ilością wiader niż ogrodnik
Nie gram w bingo, raczej w bongo, mogę tak na okrągło
A ty lepiej podaj mi ogień jak Rajon Rondo
Nie pasuje? to dzwoń po pogotowie, wiecie ziomy
Nawet jak jestem chory no to i tak jestem zdrowy
Loooty, biorę Wiza na feata, kmiń żarty
Niech mi skręci takiego gibsztyla jak w refeer party
Nie odbiłbym panny dla Niemca, kumaj puncha
Ale zajebiście mnie nakręca sztuka hansa
Najbardziej wkurwia mnie czekanie na chwilę prawdy
Mogę codziennie umierać dusząc się dymem gandy
Nie zmienię się, najwyżej zmienię jarka na czoko
Najwyższe budynki świata mówią mi nasza wysokość
Czasem skręci się krzywo, czasem gdzieś giną bletki
Ale nieraz też się zdarzyło winąć z serwetki
Mam koleżke zakmiń, bo to jest w pizde śmieszne
Uszczelniał bańki protokołem z izby wytrzeźwien
Poryty jestem jeśli chodzi o te tematy
Rose kameleon, jestem zielony od tej baki
Zwinę jeffa grubego, w tym czasie kogoś zawiną
A tyle zielonego to się ekologom nie śniło
Jumbo jet, w dniu dzisiejszym te rakiety odpalam
I spadam, może da radę jakoś przeżyć do rana

[Bridge]
Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać
Mam rację tutaj?
Mam rację?

[Verse 2: Cira]
Nabijam cybuch fioletem, w eter leci aromat
Thc jak łakocie łaskocze piórkiem po neuronach
Mój flow świeży jak skunk oblepiony żywicą
Myślami daleko, lecę nocą nad ulicą
(... jeszcze chmurka) Nie, chłopaczyno dzięki
Wchodzę w kałczukowe dżungle i zaczynam widzieć dźwięki
Wymyślam dziwne słowa, za chwilę tu będą
(???????????????????)
(???????????????????)
Kocham polski język i uwielbiam się nim bawić
Te parapety tarapatów, parę batatów, ratatatata, znasz mnie
(co on jarał tyy?) No właśnie
Znowu jestem jumbo jetem, w jumbo trzepię jak trza
Znów trzy jeffy na doczepie, ale odczęstuję, ta
Póki co lece dalej, jeszcze ciut się oddalam
Białostocki joint, chodź i go odpalaj

[Verse 3: Młody Fresz]
Chciałbym mieć betki i najczystsze topy
Chcę najczystsze topy i będę je mieć
Jak masz problem bo zbyt często budzisz się w nocy
Tą muzyczną, zielarską receptą jest jazz
W domach z betonu jest tak mało debrej sensi
Więc wyślij mi pocztówkę niewiadomo skąd, żeby
Zmienić trop, i niechaj płonie joint
A jak wpadnę pod sąd to życz mi wesołych świąt
Transfer pomiędzy kieszenią a portfelem
I gdzie oni są? ci wszyscy moi przyjaciele
Co sprzedawali ziele ale popełnili błąd
Mają widzenia w niedziele albo są daleko stąd
Co oni nam dają? Co daje nam nasz rząd?
Tylko zgniłe ideały i przezieleniony sort
Więc łatuj tą dżambę wbijam się w jumbo jety, coo
To nasz znak pokoju bo przechodzi z rąk do rąk

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net