Scjentologia freestyle lyrics

by

Quebonafide


[Zwrotka]
Ja znowu tu sięgam dna
Szóstego, siódmego. Ciągle tu zgłębiam pancz
Szczęśliwe siedem, bo to koniec jest plejad gwiazd
Im głębiej patrzę, to nieboskłon się zmienia w czas
Jeszcze jak, a mi ciągle jest czegoś brak, brak, brak Samotności doskwiera tak, tak, tak
Więc po nocach tak siekam rap, rap, rap
Żeby dojść na poziom, gdzie już w ogóle, ziomek, nie ma was
Wiem, jak to jest, gdy chcesz coś dotknąć, ale nie ma tak
Albo chcesz im tu odpowiadać, ale nie ma jak
Lecz nie wiem, jak to jest chcieć płodzić czy lagę wyłożyć
Lub czekać tu wciąż na sosy, ale nie ma jaj
Wiem, jak wygrywać, ale nie na bank
Wiem, jak przegrywać, ale nie ma strat
Wiem, jak tu łatwo się psuje ci nastrój
Jak ktoś odpowie, ale nie ma nazw
Wiem, jak to jest na dworze stać, na mrozie, wiatr, patoli daj
Dzięki temu był chory pancz, bo katar i kaszel jak sos był, tak
Znam tych, co chcieli być, jak prąd był, tak
Lub kontakt mieć z kablem, by prąd był, tak
Udawali, że nie znają go, jak on był, tak
On też mówił, nie pisał nic off the top
Znam dupy, co dawały, jak sos był, tak
Po to sos był, tak. Byłem taki przed tym, jak TomB był wack
Bo to nie rap tworzy mnie, ja tworzę rap
Najlepsze pancze - bierz lub daj
Rozłożę wszystkie, część już znam
Wszystkie zrozumiałem, jakie będą rzucać
Tylko przy Żabsonie nie kumam
Tak przywitałem grę, że mnie już znasz
Jak pokazałem T, chcę mieć swój czas
Jestem panczy królem, mogę to powiedzieć
Moje wykształcenie bez dwóch zdań
Z tego, co wiem, są dwa sposoby
Kto jak nawinie i jak to pisze
Tak się składa, że ciemno to widzę
Mój styl oba ma tak jak Michelle
By być gorący, musiałbyś ziomek
Nagrać show na Antarktydzie
Jesteś tak ciemny - nawet, jak zamknę oczy, to cię nadal widzę
Przepuśćcie, rap idzie w górę, się pnie dumnie
Wiesz, czemu nie może zastać się skurwiel? Bo jest u mnie
Nawet jak obok impreza, flota i drzewa, koka i ściera
Twoja kobieta - morda spaniela
A on jest jak rzeka, no bo nie chce tam
Nie mówię o tym, co ja widzę, co mnie boli
Rap jest o tym, co TomB kocha, ty, a co pierdoli
Jestem jasno określony, wciąż po ciemnej stronie mocy
Anakinie, ja jedyne, co tam robię, to skywalking
Ktoś tak robi? Mam flow pod lupą
Trafiam każdą molekułą w szafę, te flow mole kuło
Lekkie mam pióro, więc ledwo od rzutni
Energię tak grubą, by lecieć w tej próżni
Odpycham się wszystkim i idę na szczyty
A ty co tak nisko? Ciebie Bóg opuścił?
Ściągam wielką chmurę, muszę dużo spalać
No bo ciągle jeść ich muszę, to mnie niesie w górę
Dzięki temu lecę, frunę i nawet, jak solo
No to wiesz, że jestem kluczem
Wciągam nosem i to nie w tę dziurę
Zostawiam na uboczu ich, sierotki szerokości
Zostawiam na uboczu ich, środki ostrożności
Masz Wystudzonego TeOeMBe czy King TomB'a Bossa
Króla, to taka pseudonauka; scjentologia, dziwko
Tak to właśnie jest
Wierzcie lub nie[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net