Niewykrywalny dla radaru, sto procent świeżego towaru
Często w nocnym lokalu kilka browarów zamiast Biovitalu
Talent błyszczy jak felgi alu, to mordercze wersy tak jak Ja Rule
Kto buja całym blokiem, aż szyby lecą z okien?
Milion kobiet wzdycha, ha, ha, ha, Dyha.
Rok 2000 to był dobry czas dla białostockiego rapu. Obecność miasta na krajowej scenie mocno zaznaczył zarówno wspomniany wyżej debiut duetu JedenSiedem, jak i płyta PWRD obydwa materiały pokazały odmienną wrażliwość. Tamtejsi raperzy potrafili połączyć mocne, uliczne opowieści z życia ze szczyptą osiedlowej poezji (pamiętne „tu, gdzie się błękit splata z betonem”) i pewności siebie, mieli też rękę do robienia hiphopowych przebojów, takich jak numer „D.Y.H.A.”. Dziś beat brzmi nieporadnie, a topornie przycięte i wrzucone sample aż kłują w uszy. Jednak w chwili, gdy pierwsze kasety z nagraniami
Białostockiego PWRD rozchodziły się po kraju, solowy popis producenta i rapera Dyhy był petardą – nie tylko dlatego, że białostoczanin potrafił się przechwalać jak mało kto. Przy tym numerze puszczanym na cały regulator aż chciało się skakać i rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że zaraz w całym bloku polecą szyby. Refren, który na trwałe wbijał się w pamięć, bywał potem parafrazowany i przywoływany przez kolejne pokolenia raperów jest wzmiankowany chociażby na „Najebawszy EP” Smarkiego Smarka i stanowi fundament jednej z piosenek na płycie „Pod prąd” Onara. Nic dziwnego. Choć PWRD nie zniknęli ze
Sceny po tym jednym albumie i nawet na nim znalazłoby się jeszcze kilka potencjalnie chwytliwych numerów, to „D.Y.H.A.” pozostaje ich nieśmiertelną wizytówką