Po każdym słońcu lyrics

by

Qbik


[Zwrotka 1]
Mam dużo blizn, ale dalej ciała wiele
Wokół tych pizd, moje zwrotki nadal szczere
I duże ego, niech się niesie do tych grajków
Nie jesteś mym kolegą, jak cię znam z okresu hype'u
Mówiłaś zawsze, że jestem egoistą
Że jak się jebie wszystko, to się zamykam z czystą
Zawsze marzyłem tylko wejść z buta na blokach
Filip La Vida Loca, na stacji butan propan
Nie miałem autorytetów, jeśli coś bolało - minie
Moje grono jak Hannibal, wykorzystywało świnie
Tutaj nie ma wyborów, wszystko przychodzi z cudem
Byłbym może lepszym wzorem, gdybym zdał na polibudę
Jestem dzieckiem osiedli, które wydało pojebów
Domy z kilkoma piętrami widziałem u kolegów
Próbowałem chyba wszystko, od studiów po korpo-pracę
Chyba wszystko, od love do porno-lasek
Nie umiem wrzucić na luz, kiedy patrzę na ludzi
Moi kumple są na wyspach, tam nie ma all inclusive
Pisząc ten numer słyszę, kurwa, jak rodzice mówią
Że pojebałem licencjat, z rapu nie pożyję długo
Możesz mnie nazwać bucem, koło dupy mi to lata
Paru liczy na buraka, tak jak kiedyś Galata
Przeszedłem każdy szczebelek, od fejmu po mega hating
Znam prawdy, nazewnictwo i terminologię klęski
[Refren]
Po każdym słońcu, kiedyś przychodził deszcz
Tu nikt nie stoi z umbrellą, tak jak dupy z Cocomo
Jeśli się z tym nie liczyłeś, to teraz wiesz
Te schody do szczytu już wypluły gwiazdek sporo
Najgorsze jest, kiedy nie masz o co walczyć
Nie licz tu na przyjaciół, mają swoje życie
Jesteś depozytariuszem, ty musisz starczyć
Nawet jeśli już przemokłeś, chce Ci się krzyczeć

[Zwrotka 2]
Co to jest sława? Parę fotek z mordami?
Jesteśmy w tym temacie 100 lat za murzynami
Pozdrawiam tych co żyją tutaj z siedzenia nad kartką
Ja próbowałem rok, wolny czas wjebałem w alko
Więc wracam lepszy, ciągle młodszy od tej ligi
Ale chyba już dojrzały, choć nie wychował mnie Biggie
Nie mam kolegów w mamrze, ale ty mi też nie kłam, że
Pójdzie z tobą cała ośka, wychodzi śmiech po fakcie
Jestem cichym erudytą i lubię czytać w myślach
Mała nie masz prawa mówić, że chcę tylko wykorzystać
Dla mnie seks to jest substytut wejścia w doskonałość
Dobra pierdolę głupoty, na parę działało
Nie mówię, że to mój rok będzie, że zgarnę kasę
Twoi raperzy tak mówią, wstając po sylwestrze z kacem
Jak chcesz żebym ci uwierzył, daj dowód na papierze
W tym roku miałem oczko, więc już ślepo nie wierzę
[Refren]
Po każdym słońcu, kiedyś przychodził deszcz
Tu nikt nie stoi z umbrellą, tak jak dupy z Cocomo
Jeśli się z tym nie liczyłeś, to teraz wiesz
Te schody do szczytu już wypruły gwiazdek sporo
Najgorsze jest, kiedy nie masz o co walczyć
Nie licz tu na przyjaciół, mają swoje życie
Jesteś depozytariuszem, ty musisz starczyć
Nawet jeśli już przemokłeś, chce Ci się krzyczeć

[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net