Dopóki lyrics

by

Qbik


[Intro]
Witam, dopóki jest nadziej na przypomnienie czym jest rap
To beznadzieja odchodzi w zapomnienie

[Zwrotka 1: Filipek]
Behind my back
Siema, powoli docieram do celu
Mów mi Stieg Larsson
Teraz zaczyna się moje milenium
Wpadam zamykać mordy
Jestem na bitach dobry
Rap gra liże po chujach się
Pierdole udział w orgii
To jest Filipek
Jak nie lubiłeś to już nie polubisz
Zawsze mówili ze nie ma szans bym wyszedł na ludzi
I to się sprawdza
By widzieć ten poziom to patrzą na niebo
Niepowtarzalny jak karny Błaszczykowskiego
Z miasta stu mostów, ja to ten koleś, który ma przyszłość
I skończył bym pod którymś stawiając na Hip-Hop
Od kiedy fanpage utył, mają problem tu w końcu
Gdy pytają o płytę jak o drobne na dworcu
Chcieli mnie kiedyś wieszać za rapy
Marne atrapy bez swojej opinii
Teraz neutralnie podchodzą tu do mnie
Czekając na moment bym się wychylił
Jestem jak skała chociaż wróżyli mi przypał
To nie stoczyłem się tu przez żadnego Syzyfa, ej
[Refren x2: Filipek]
Dopóki będzie w tych klubach zapach szlugów
Dopóki ta publika nie wyjdzie kurwa z cugu
Dopóki te kolumny nie pierdolną z przeciążenia
Dopóty będę grał na scenach, chuj czy doceniasz, ej

[Zwrotka 2: Penx]
Straszą nas cwele ziom, znowu atrapami kurwa
Ma ma mają się śmiecie za bogów gry z rapami, chujnia
Re re ręka rękę myje, to trochę niezręczne jest a
Odjebać z miejsca, iść dopóki dla nas miejsce jest tam
Kurwa będzie jak wymierzasz pocisk w nas jebana zdziro
Póki nie doleci, weź się pierdol, że znasz nas
Na wylot ja póki żyje to latam jak najwyżej
I patrze z góry na tych co niby są na szczycie
Ja muszę być ponad tym a mój sokoli wzrok
To żadne widzimisię, niesie podpisz pod tym bo
Jak wątpisz w to kto jest kto to każdy ponad każdym jest
Tu nikt przed nikim nie klęknie, za posłuch wiary weź
Kurwa nie mów jak mam żyć i spłyń dopóki żyje
Po moim trupie pizgam sobie z twoich dobrych rad
Jestem lirycznym karabinem i psychicznym skurwysynem
Mam siłę, sam jestem dyktatorem swoich chorych zmian

[Refren x2: Filipek]
Dopóki będzie w tych klubach zapach szlugów
Dopóki ta publika nie wyjdzie kurwa z cudu
Dopóki te kolumny nie pierdolną z przeciążenia
Dopóty będę grał na scenach, chuj czy doceniasz, ej
[Zwrotka 3: Filipek]
Ani ja miły, ani kochany
W tych wersach pizgam
Nie jestem kardiochirurgiem, by chcieć serca na insta
Mam zawsze swoje zdanie, którym lubię wnerwiać
Nie oceniaj po fejsie mnie jak Zuckerberg'a, ej
Filip to potwór, nie robię hitów mała
Szukasz mnie kurwa w radiu, nadaje na innych falach
I wchodzę gotowy do tego, by sobie zbudować legendę
Pierdole retardację gry, to nie pod Niemnem
Słuchałeś Disco Polo? Miałem po nim ostracyzm
Hermetyczne opinie kurwa, takie są rapy
Twoi idole są zgodni gdy czują zagrożenie
Chcą coś zneutralizować kurwa, na pewno mnie nie
Nie mam kolegów w tym środowisku
Filip to właśnie pojeb za winkiel
Który choćby miał dostać po pysku
Wszystko załatwia tu w pojedynkę
Nadchodzi katar Wisły, słyszysz jak progres płynie
Nadszedł właśnie ten moment, oczyszczam dobre imię, ej

[Refren x2: Filipek]
Dopóki będzie w tych klubach zapach szlugów
Dopóki ta publika nie wyjdzie kurwa z cudu
Dopóki te kolumny nie pierdolną z przeciążenia
Dopóty będę grał na scenach, chuj czy doceniasz, ej
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net