Zły śpi spokojnie lyrics

by

Żabson


[Refren: Lua Preta]
Não vai fugir não diga nada
Não sinto dor

[Zwrotka 1: Pezet]
Jego oczy jakby płoną ale nie ma w nich wyrzutów
Wypielęgnowaną dłonią sięga Vise
Hol wypełnia blask wypastowanych butów
Jego perfum wonią hotelowy kibel
Jest dość niski krępy, nogi trochę krzywe
Śnieżnobiałe zęby, garnitur ma drogi
Pali cienkie vouge'i, pije drogie wody prócz tego żadnych używek
I chwilę czeka w lobby przy espresso doppio, nim przyjedzie szofer
Wczoraj późną nocą ona pieszo, boso nie wiadomo po co
Gdzieś przy ciemnej szosie szła
Ustalają dokąd i czemu w samej bieliźnie, monitoring złapał jej podbite oko, dziś mówili w tv i pisali w vivie, że jest tamtą aktorką
Którą mógłbyś znać bliżej gdybyś wymienione wyżej
Czytał lub oglądał ale przecież morda chuj w tę telewizję
Jego twarz nie jedną nosi bliznę zleca wiele takich spraw i
Kiedy idzie spać, a miasto idzie ćpać niejedna sprawa cichnie kiedy robi wydech w Wiśle, dziś dzień znaleźli jej ciało przy kajakowym spływie, on dawno tego nie robił choć to w sumie jego hobby chętnie to załatwił osobiście, więc czekał chwilę aż zamilknie, gdy podpalił ją jakby snop siana, chwilę myślał o dzieciństwie
Bo i wtedy też lubił się zabawić w piromana
I sosem Kikkomana polał maki zamówił sukiyaki do apartamentu skąd rozciąga się Warszawy panorama jak jej flaki
Które wyciął bez wahania, wiele razy tak już wielu ludzi zabił
Jakby zbierał znaczki lub gonił mieszkania, później gdzieś w sypialni zasnął i jak dziecko spał do rana

[Refren: Lua Preta]
Não vai fugir não diga nada
Não sinto dor aqui esperar
[Zwrotka 2: Oskar]
Że się mnie boją, mówią twarze pod shopping center z bilboardów
A niech się mnie boją, to przez tę w ręce pętlę z paracordu
To nie dla rekordu i nie chodzi tu o różnicę poglądów
A o to, że nieoddany pieniądz jak szkorbut
Tworzy braki w uzębieniu, potem kondukt
Sen sztywny mam jak typ wpięty pod respirator
Czy zasłużył nie pytał baton
On tłumaczył lecz nie był objęty erratą
Na jeden mój wdech trzech z brechami go otacza jak Stafford
A na jeden mój wydech za to
Czterech opłaca mój sen biurokratom
Przyjazne twarze i nazwiska, śni mi się na przykład twarz ministra
Mam adresy ich żon, matek, kochanek
I jaki ich dziecko kolor ma tornistra
Hajs się leje jak waha na BMW z kanistra
Na sen nie muszę się sztachać i nie potrzebuję pigułeczek z blistra
Przyjaźnie chowam bezkompromisowo, one spać mi nie pomogą
Nie to co Glock i nie to co box z pestkami pod głową
Podobno mocny, stabilny sen społeczną jest chorobą
Masz z tym problemy, a nie jesteś winny, uczyć się jest od kogo

[Refren: Lua Preta]
Não vai fugir não diga nada
Não sinto dor aqui esperar
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net