Easy lyrics

by

Żabson


[Zwrotka 1]
Tak sobie kiedyś tu wchodzę do życia, widzę lekarzy i drę mini ryja
Złotego dziecka tu już nie zatrzymasz - zło tego dziecka, biatch!
Może nie omen, no ale nie widać tu Tyraela i Cage'a nad wyraz
Mama już wie, że ma szczęście jak ja, vice versa, bo tyle otrzymam
Wkurwiam nie raz i to pewnie do dzisiaj, z bratem się ciągle lejemy po ryjach
A jacyś goście wkręcają, że chcemy się macać, czaisz, gdzie tu logika?
Mam charakterek, o ludzi się ścieram, oni się mnożą przez pieprzone zera
Kiedy Was widuję, to od niechcenia, cera, mimika - przykrywka myślenia
Przykry na wyrywki, ale nie teraz, siadło mi w rapie, nie miałem osiedla
Od ojca pod domem, to miałem swój playground, MJ z tablicy nie dawał mi przestać
Sen na rękach, potem sen na stopach, miasta krawędzi nie można uchować
Ludzi od kółek tu mam ze mną od lat jak tych od butów podartych na krokach
Tyle w tym życiu już sobie łapałem, chwyty jak catcher, a z baseball batem
Tak nieformalnie, a forma ma zasięg, przeciek formaliny, mój dinozaurze
Wszędzie wymówki, więc oni to lipa, to jeszcze są ludzie, czy już fonetyka?
Znowu niesłowni, nie można rozczytać, nawet wplecionych na karty słownika

[Refren]
Jak masz to w sobie, wszystko easy, easy, typie
Jak masz to w sobie, zawsze easy, easy płyniesz
Największe pierdolenie o tej Waszej ciężkiej pracy
Masz się urodzić jakiś, praca? Nic nie będzie z marnych
Jak masz to w sobie, wszystko easy, easy, typie
Jak masz to w sobie, zawsze easy, easy płyniesz
Największe pierdolenie o tej Waszej ciężkiej pracy
Masz się urodzić jakiś, praca? Nic nie będzie z marnych
[Zwrotka 2]
Czuję, że to życie będzie wielkie
Grzechem jest, że mogę jeszcze lepiej
Muzyka to niejedno zajęcie, man
Które mnie obraca jak na pięcie, wiesz
Założę siebie o siebie w zakładzie i Ty mi chcesz wmówić, co to przekonanie?
Jak niedoprawiony, to przyłóż na ranę, a wtedy poczujesz, jak Cię doprowadzę...
Do prawdy? Doprawdy nie wierzę, że do tego
Mój zachwyt, mam zaszczyt wytykać error błędom
Mam być jak odcinki "Przyjaciół" - zawsze: "The one..."
Nie muszę sztucznie się wybielać, man, jak white lies
Dobre pomysły przychodzą zwyczajnie, nie czekam na łaskę i pieprzone wsparcie
A Ciebie, lamusie, to z takim konceptem przekopią, nawet jak odwiedzisz Kickstarter
Tu wokół mnie Nikony, Canony i coraz wyżej
Ja kiedyś przez to złapię nikotynę lub kaliber
Nie ma tak, że każdy może być jak my, jak Ty mogę być, jak tylko już się nie chce mi już, Ty
Że niby za lipę będą brawo bić, bić? No to gratuluję aplauzu, Johnny

[Przejście]
Jak byli populiści, to ich właśnie pochowałem
Chodź, gramy w chowanego, jeśli wbijasz w populację

[Refren]
Jak masz to w sobie, wszystko easy, easy, typie
Jak masz to w sobie, zawsze easy, easy płyniesz
Największe pierdolenie o tej Waszej ciężkiej pracy
Masz się urodzić jakiś, praca? Nic nie będzie z marnych
Jak masz to w sobie, wszystko easy, easy, typie
Jak masz to w sobie, zawsze easy, easy płyniesz
Największe pierdolenie o tej Waszej ciężkiej pracy
Masz się urodzić jakiś, praca? Nic nie będzie z marnych
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z #
Copyright © 2012 - 2021 BeeLyrics.Net